Niczego nie nauczyli się
Polacy po...
Stało się nieszczęście narodowe, po którym - zdawałoby się - Polacy powinni w znacznym stopniu otrzeźwieć i zmienić sposób komunikowania się między soba . Nie tylko politycy, ale przede wszystkim przęcietni Kowalscy, Malinowscy, etc., którzy o polityce rozmawiają, choć niekoniecznie muszą na niej się znać. Na to wszyscy liczyliśmy - my, czyli przeciętni Kowalscy, a także politycy niższego i wyższego szczebla oraz najwyżsi dostojnicy Kościołów, których przedstawiciele znaleźli się wśród ofiar smoleńskiej katastrofy. Wystąpienia polityków wszystkich opcji, homilie - a szczególnie ta, wygłoszona przez ks. arcybiskupa Józefa Michalika - napawały optymizmem. Wprawdzie tu i ówdzie (czyt. Nasz Dziennik) pojawiały się próby jątrzenia, rozwijania spiskowej teorii dziejów, czemu poświęciłem poprzedni wpis, ale ogólnie mówiąc, okres żałoby narodowej przeżyliśmy godnie.
Przebrzmiały ostatnie werble i mowy pogrzebowe i oto znów powoli wracamy w te same wydeptane koleiny polskiej rzeczywistości sprzed katastrofy, choć rana jeszcze krwawi.
Politycy "z najwyższej półki", mający świadomość wyrażanych wówczas oczekiwań narodu, wykazują nadzwyczajną powściągliwość i w trakcie rozpoczynajacej się kampanii prezydenckiej jeszcze wprawdzie szabel nie wyjmują, ale ręce na rekojeściach trzymają. Jedynie opozycyjni posłowie "niewinnie" starają się zwrócić uwagę na "nieprofesjonalne" ,"niewłaściwe", "niewystarczające" działania rządu w sprawie katastrofy, zwłaszcza w relacjach z odpowiednimi służbami rosyjskimi, badajacymi przyczyny katastrofy.
Za to media prześcigują się w wynajdywaniu sensacyjnych informacji, nie zawsze rzetelnych, ale chwytliwych. O wspomnianej gazecie "ND" już nie piszę, bo ta jeszcze w czasie żałoby narodowej dzieliła się sensacyjnymi domysłami co niektórych "sław naukowych" , ekspertów lotniczych, mającymi potwierdzić założoną hipotezę o celowym działaniu osób trzecich ( w domyśle czytaj: liberałów, masonów i Rosjan). Zdawałoby sie, że "Rzeczpospolita" jest organem rządowym, ale - jak widać - reprezentuje raczej stanowisko byłego rządu RP, czyli Jarosława Kaczyńskiego i "dokłada" ekipie DonaldaTuska. Ale, przecież dziennikarz też ma poglądy polityczne i je wyraża . Dlatego dziwię sie kampanii przeciw reportażowi red. Pospieszalskiego, choć można mu zarzucić tendencyjność. Też tak odebrałem. Niech ten dokument jednak będzie, byleby nie był wyświetlany przy różnych okazjach podczas kampani wyborczych, bo wtedy właśnie będzie to nieetyczne i nieuczciwe.
Ale wygrałem zakład o czekoladę. Jeszcze w tygodniu żałoby pewna bardzo poboźna , pisowsko-radiomaryjna pani spytała mnie o kandytaury na prezydenta. Odpowiedziałem zgodnie z posiadaną wiedzą i doświadczeniem, że niebawem zgłosi się przed kamerą TV i mikrofonem jakaś babcia i drżącym , ale pełnym patosu głosem zawoła: - Jarosławie, tylko Ty jeszcze możesz uratować Polskę! Ratuj Polskę! Bądź naszym prezydentem! I oczywiscie, Jarosław Kaczyński nie będzie miał innego wyjścia, jak tylko pozytywnie na ten apel odpowiedzieć. Moja znajoma nie chciała wierzyć, w ten scenariusz i zaproponowała zakład. Następnego dnia w mediach odczytano i przedrukowano wiersz nie babci, ale znanego poety, który właśnie z patosem wzywa Jarosława do kontynuacji dzieła brata, do ratowania Polski przed złodziejami, którzy dorwali się władzy, etc. Bardzo wredny wiersz jak na ten czas, ale "ND" przedrukował go natychmiast jako głos narodu. No i co? Jarosław zgodził się, a ja czekoladę będę konsumował, bo nie mam innego wyjścia. Może być gorzka, ale tylko "wedlowska".
Zatem, wielcy politycy podążają jeszcze "nowym traktem", wytyczonym praz niedawne wydarzenia, ale już zbliżają sie oni do wydeptanych kolein, w których od dawna toczy się zażarta walka na słowa, opluwanie się wzajemne pomiędzy pomniejszymi "przeciwnikami politycznymi" - Kowalskimi, Malinowskimi, etc. Przykład? Właśnie przeczytałem w Wiadomościach WP świetnie napisany felieton Lecha Wałęsy. Podziwiam mądrość tego człowieka, trzeźwość spojrzenia na rzeczywistość i jej oceny, umiejetność krytycznego spojrzenia nawet na siebie i własne czyny (sprawa konfliktu z ś.p. Anną Walentynowicz i Lechem Kaczyńskim). A tu nadal w komentarzach tyle jadu, zaciekłości, nienawiści, opluwania ze strony małych polaczków (celowo użyłem małej litery), których postawa jest zaprzeczeniem zdrowego rozsądku, ale za to przykłedem typowego polskiego pieniactwa , warcholstwa i głupoty. Ich katolicyzm, na który się powołują, pozostaje tylko w gębie ( nie w sercu i duszy ), zaś patriotyzm na poziomie własnych gaci . I oni to właśnie czynią ów jazgot, którego bali się wszyscy Polacy autentycznie przeżywajacy żałobę narodową, że ze zdwojoną siłą wybuchnie podczas zbliżającej się kampanii wyborczej. Niestety, wszystko wskazuje na to, że obawy były uzasadnione, a moje pytanie postawione w tytule poprzedniego wpisu pozostaje nadal aktualne.
Stało się nieszczęście narodowe, po którym - zdawałoby się - Polacy powinni w znacznym stopniu otrzeźwieć i zmienić sposób komunikowania się między soba . Nie tylko politycy, ale przede wszystkim przęcietni Kowalscy, Malinowscy, etc., którzy o polityce rozmawiają, choć niekoniecznie muszą na niej się znać. Na to wszyscy liczyliśmy - my, czyli przeciętni Kowalscy, a także politycy niższego i wyższego szczebla oraz najwyżsi dostojnicy Kościołów, których przedstawiciele znaleźli się wśród ofiar smoleńskiej katastrofy. Wystąpienia polityków wszystkich opcji, homilie - a szczególnie ta, wygłoszona przez ks. arcybiskupa Józefa Michalika - napawały optymizmem. Wprawdzie tu i ówdzie (czyt. Nasz Dziennik) pojawiały się próby jątrzenia, rozwijania spiskowej teorii dziejów, czemu poświęciłem poprzedni wpis, ale ogólnie mówiąc, okres żałoby narodowej przeżyliśmy godnie.
Przebrzmiały ostatnie werble i mowy pogrzebowe i oto znów powoli wracamy w te same wydeptane koleiny polskiej rzeczywistości sprzed katastrofy, choć rana jeszcze krwawi.
Politycy "z najwyższej półki", mający świadomość wyrażanych wówczas oczekiwań narodu, wykazują nadzwyczajną powściągliwość i w trakcie rozpoczynajacej się kampanii prezydenckiej jeszcze wprawdzie szabel nie wyjmują, ale ręce na rekojeściach trzymają. Jedynie opozycyjni posłowie "niewinnie" starają się zwrócić uwagę na "nieprofesjonalne" ,"niewłaściwe", "niewystarczające" działania rządu w sprawie katastrofy, zwłaszcza w relacjach z odpowiednimi służbami rosyjskimi, badajacymi przyczyny katastrofy.
Za to media prześcigują się w wynajdywaniu sensacyjnych informacji, nie zawsze rzetelnych, ale chwytliwych. O wspomnianej gazecie "ND" już nie piszę, bo ta jeszcze w czasie żałoby narodowej dzieliła się sensacyjnymi domysłami co niektórych "sław naukowych" , ekspertów lotniczych, mającymi potwierdzić założoną hipotezę o celowym działaniu osób trzecich ( w domyśle czytaj: liberałów, masonów i Rosjan). Zdawałoby sie, że "Rzeczpospolita" jest organem rządowym, ale - jak widać - reprezentuje raczej stanowisko byłego rządu RP, czyli Jarosława Kaczyńskiego i "dokłada" ekipie DonaldaTuska. Ale, przecież dziennikarz też ma poglądy polityczne i je wyraża . Dlatego dziwię sie kampanii przeciw reportażowi red. Pospieszalskiego, choć można mu zarzucić tendencyjność. Też tak odebrałem. Niech ten dokument jednak będzie, byleby nie był wyświetlany przy różnych okazjach podczas kampani wyborczych, bo wtedy właśnie będzie to nieetyczne i nieuczciwe.
Ale wygrałem zakład o czekoladę. Jeszcze w tygodniu żałoby pewna bardzo poboźna , pisowsko-radiomaryjna pani spytała mnie o kandytaury na prezydenta. Odpowiedziałem zgodnie z posiadaną wiedzą i doświadczeniem, że niebawem zgłosi się przed kamerą TV i mikrofonem jakaś babcia i drżącym , ale pełnym patosu głosem zawoła: - Jarosławie, tylko Ty jeszcze możesz uratować Polskę! Ratuj Polskę! Bądź naszym prezydentem! I oczywiscie, Jarosław Kaczyński nie będzie miał innego wyjścia, jak tylko pozytywnie na ten apel odpowiedzieć. Moja znajoma nie chciała wierzyć, w ten scenariusz i zaproponowała zakład. Następnego dnia w mediach odczytano i przedrukowano wiersz nie babci, ale znanego poety, który właśnie z patosem wzywa Jarosława do kontynuacji dzieła brata, do ratowania Polski przed złodziejami, którzy dorwali się władzy, etc. Bardzo wredny wiersz jak na ten czas, ale "ND" przedrukował go natychmiast jako głos narodu. No i co? Jarosław zgodził się, a ja czekoladę będę konsumował, bo nie mam innego wyjścia. Może być gorzka, ale tylko "wedlowska".
Zatem, wielcy politycy podążają jeszcze "nowym traktem", wytyczonym praz niedawne wydarzenia, ale już zbliżają sie oni do wydeptanych kolein, w których od dawna toczy się zażarta walka na słowa, opluwanie się wzajemne pomiędzy pomniejszymi "przeciwnikami politycznymi" - Kowalskimi, Malinowskimi, etc. Przykład? Właśnie przeczytałem w Wiadomościach WP świetnie napisany felieton Lecha Wałęsy. Podziwiam mądrość tego człowieka, trzeźwość spojrzenia na rzeczywistość i jej oceny, umiejetność krytycznego spojrzenia nawet na siebie i własne czyny (sprawa konfliktu z ś.p. Anną Walentynowicz i Lechem Kaczyńskim). A tu nadal w komentarzach tyle jadu, zaciekłości, nienawiści, opluwania ze strony małych polaczków (celowo użyłem małej litery), których postawa jest zaprzeczeniem zdrowego rozsądku, ale za to przykłedem typowego polskiego pieniactwa , warcholstwa i głupoty. Ich katolicyzm, na który się powołują, pozostaje tylko w gębie ( nie w sercu i duszy ), zaś patriotyzm na poziomie własnych gaci . I oni to właśnie czynią ów jazgot, którego bali się wszyscy Polacy autentycznie przeżywajacy żałobę narodową, że ze zdwojoną siłą wybuchnie podczas zbliżającej się kampanii wyborczej. Niestety, wszystko wskazuje na to, że obawy były uzasadnione, a moje pytanie postawione w tytule poprzedniego wpisu pozostaje nadal aktualne.
oceń
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz