Ten blog powstał z potrzeby swobodnego wypowiedzenia sie na tematy polityczne, albowiem od dzieciństwa odczuwam skutki wydarzeń politycznych, sam jakiś czas zajmowałem sie czynnie polityką i nie mogę się od niej uwolnić. Można powiedzieć, że jestem nią zarażony. Życie polityczne w kraju i na świecie obserwuję z tzw. prowincji, tj. średniej wielkości miasta położonego na wschodnich krańcach RP, ale miasta, które ma procentowo największą liczbę swoich przedstawicieli w Parlamencie. To o czymś mówi, a także to, że jeden z nich jest moim uczniem. A poza tym, każdemu z nich osobiście ściskałem rękę. Niektórych uważam za swoich przyjaciół. Mam więc powody, by publicznie wypowiadać sie na tematy polityczne. Po co? Bo mam taką nadzieję, że mój głos, moja opinia o tym, co się dzieje aktualnie i co nas wszystkich dotyczy, moja propozycja rozwiązania jakiegoś problemu - mogą być przypadkowo dostrzeżone przez "Wielkich" naszego świata politycznego i - mam taką nadzieję - wpłynąć na "bieg lawiny".

poniedziałek, 1 stycznia 2018


Stan wojenny(cd)


Dalszy ciąg relacji -  Tak zwana wolność        Po powrocie z obozu podjąłem pracę jako nauczyciel j. polskiego w macierzystej szkole, ale na czystym etacie (przez cały okres stanu wojennego), z nieoficjalnym zakazem prowadzenia wychowawstwa klasy, co skutkowało tym, że nie miałem możliwości otrzymania choćby jednej płatnej godziny nadliczbowej (lekcja wychowawcza) i dodatku za wychowawstwo. Musiałem w związku z tym dorabiać w innych szkołach w ramach zastępstw za urlopowanych nauczycieli oraz w internacie.
        Byłem też zagrożony zwolnieniem z pracy ( w tej sprawie trzy razy przyjeżdżali do szkoły wizytatorzy Kuratorium Oświaty, a raz osobiście wezwany zostałem do władz kuratoryjnych na rozmowę). Poddany zostałem inwigilacji wewnątrz szkoły i poza nią. Do szkoły przychodzili funkcjonariusze SB na rozmowy z dyrekcją na mój temat (dyrektor informował mnie o każdej takiej wizycie), czasem wzywali mnie do dyrekcji na przesłuchanie, wywołując z lekcji. Raz wyprowadzili mnie ze szkoły podczas przerwy śródlekcyjnej, przy młodzieży będącej na korytarzu. Innym razem, gdy zapowiedziałem, że nie będę do nich schodził, przyjechali po mnie w południe do domu. Byłem wyprowadzany w obecności sąsiadów przez trzech funkcjonariuszy SB.
        Kilkakrotnie wzywano mnie pisemnie na przesłuchania do siedziby SB w KM MO na ul. Czarnieckiego. Także podczas mojego wypoczynku przy łowieniu ryb zdarzało się, że przychodzili współpracownicy SB i - pod pozorem niewinnej, przypadkowej rozmowy - usiłowali wydobyć ode mnie informacje, ostrzec, pouczyć o „prawidłowym zachowaniu".
       Mieszkanie moje było pod obserwacją agentów SB, telefon na podsłuchu.  
       Usiłowano wykorzystać moją pracę jako polonisty do celów operacyjnych SB. Kazano - drogą pośrednią, przez dyrektorów szkół - zrobić kartkówki we wszystkich klasach i oddać je funkcjonariuszom SB). Gdy odmówiłem oddania tych kartkówek (uczyłem wówczas w swojej i w sąsiedniej szkole), zostałem wezwany na rozmowę do siedziby SB w Przemyślu, gdzie mnie straszono zwolnieniem z pracy. Kartkówek jednak im nie oddałem.
        Kilkakrotnie, w okresie rocznic solidarnościowych i patriotycznych, w ramach działań prewencyjnych zatrzymywano na 24 lub 48 godzin aktywistów b. „Solidarności", w tym niektórych internowanych. Przed takimi zatrzymywaniami byłem ostrzegany, więc nocowałem poza domem, u krewnych i znajomych. Fakt, że mogłem być zatrzymany, gdybym nocował w domu, potwierdzały tzw. głuche telefony.
        Sytuacja zmieniła się dopiero po tzw. „amnestii kiszczakowskiej" i zawieszeniu stanu wojennego. Choć zaprzestano wzywania na przesłuchania i wizyt w szkole, nadal byłem obiektem zainteresowania funkcjonariuszy SB, z tym, że robili to już  bardziej dyskretnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz