Zaproszenia
Takie pytania zadawali dziś komentatorzy polityczni i dziennikarze w związku z niezaproszeniem przez MON prezydenta Kaczyńskiego na wielkie manewry wojskowe. Tłumaczenie, że nie było sensu zapraszać, pnieważ prezydent i tak miał w tym czasie być w ONZ, samo w sobie jest już niezręcznością, a powiedziałbym ,że nawet wyrazem niegrzeczności, braku taktu politycznego i źle świadczy o odpowiedzialnych za to pracownikach ministerstwa . Ostatecznie , nie chodzi tu o jakiegoś znajomego, tylko o najważniejszą osobę w państwie, a w dodatku, o zwierzchnika polskich sił zbrojnych. Wprawdzie -jak wyjawiają politycy poprzednich ekip- nigdy oficjalnie poprzednich prezydentów nie zapraszało się do uczestniczenia w takich manewrach, ale perzedstawiano wcześniej stosowne informacje i prezydenci w tych wojskowuch "imprezach" uczestniczyli jako goście - obserwatorzy.Wypadało więc, z prezydentem uzgodnić szczegóły ,a to, czy byłby obecny, czy teżpojechałby do ONZ, pozostawić jemu samemu do wyboru.
Pezydent Lech Wałęsa, jakkolwiek nie darzy urzędującego prezydenta Kaczyńskiego sympatią, to jednak zaprosił go na uroczystości w Zamku Królewskimi z okazji rocznicy przyznania pokojowej Nagrody Nobla i swoich urodzin. Gest piękny z jego strony, jednak daremny, bowiem prezydent Kaczyński nie potrafił wzbić się ponad osobiste animozje do prezydenta Wałęsy i odmówił przyjecia zaproszenia. Zapomniał, że w tym wypadku nie reprezentuje siebie - Lecha Kaczyńskiego, tylko najwyższy urząd w państwie.
Wszystko to rozgrywa się na oczach wielomilionowej widowni , jaką stanowią telewidzowie. Patrzy też i dziwi sie cały świat, zadając sobie pytanie: jak to możliwa jest taka nienawiść człowieka do człowieka w kraju, który wydał tylu świętych , z którego wywodzi się papieżJan Paweł II, gdzie większość obywateli szczyci się wyznawaniem wartośći chrześcijańskich?
Ponieważ uczestniczę w dyskusji na wideoblogu Lecha Wałęsy (trudno to nazwać dyskusją, gdyż nienawiść niektórych odwiedzajacych ten blog do Lecha Wałęsy i jego zwolenników przeradza ją w nie-merytoryczne potyczki słowne pełne inwektyw i wzajemnych złośliwości) i należę do obrońców Gospodarza , pewien polonus z Kanady "założył się" o dość wysoka sumę( w dolarach ), że Lech Wałęsa nie zaprosi mnie nawet na tę swoją uroczystość i tym samym "nie okaże mi swej wdzieczności za moje ofiarne boje za niego", czyli - w polonusa mniemaniu - za wazeliniarstwo.
Przewrotność mojego adwersarza polegała na tym, że wiedział iż Jubilat zaprasza tylko znane i wysoko postawione osobistości, swoich najbliższych przyjaciół i współpracowników. Ja do osobistości nie należę, jestem jednym z bardzo, bardzo licznych i dalekich przyjaciół Jubilata, nie jestem jego współpracownikiem, a poza tym , o zaproszenie nie występowałem , bo szkoda by mi było poświęcać drogocenny czas na jazdę przez pół Polski do Warszawy, by tylko zaspokoić swoja próżność. Fetowałem podwójne święto Lecha Wałęsy , pijąc z rodziną dobry likierek za Jego zdrowie.
Chętnie zaprosiłbym do skosztowania również mojego polonusa z Kanady, ale zarzeka się, że nie pije. Trudno, obejdzie sie , zresztą kanada daleko. Na pewno jednak nie zaprosiłbym jego kompana, stasia, bowiem nie lubie bufonów i krzykaczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz