Ten blog powstał z potrzeby swobodnego wypowiedzenia sie na tematy polityczne, albowiem od dzieciństwa odczuwam skutki wydarzeń politycznych, sam jakiś czas zajmowałem sie czynnie polityką i nie mogę się od niej uwolnić. Można powiedzieć, że jestem nią zarażony. Życie polityczne w kraju i na świecie obserwuję z tzw. prowincji, tj. średniej wielkości miasta położonego na wschodnich krańcach RP, ale miasta, które ma procentowo największą liczbę swoich przedstawicieli w Parlamencie. To o czymś mówi, a także to, że jeden z nich jest moim uczniem. A poza tym, każdemu z nich osobiście ściskałem rękę. Niektórych uważam za swoich przyjaciół. Mam więc powody, by publicznie wypowiadać sie na tematy polityczne. Po co? Bo mam taką nadzieję, że mój głos, moja opinia o tym, co się dzieje aktualnie i co nas wszystkich dotyczy, moja propozycja rozwiązania jakiegoś problemu - mogą być przypadkowo dostrzeżone przez "Wielkich" naszego świata politycznego i - mam taką nadzieję - wpłynąć na "bieg lawiny".

poniedziałek, 1 stycznia 2018





10 października - Dzień papieski & miesięcznica tragedii smoleńskiej


      "...A więc nigdy: jeden przeciw drugiemu. Nigdy jedni przeciw drugim..."  - Jan Paweł II o "Solidarności"






     Przeżyliśmy DZIEŃ PAPIESKI.
     Już tyle lat minęło od śmierci Wielkiego Nauczyciela Narodu, Jana Pawła II, a my nadal  skupiamy sie na czczeniu w przeróżny sposób Jego pamięci  - zawsze  pięknie, podniośle, wzruszająco. Stawiamy pomniki , cytujemy słowa, odtwarzamy homilie, ale nie wgłębiamy się zbytnio w treści z tych słów płynące. Miernymi jesteśmy uczniami, skoro słowa papieża-Polaka do nas skierowane nie mogą przemienić nas wewnętrznie, nie "przerabiają nas w aniołów"- jak to życzył sobie jeden z naszych wieszczów narodowych. Nadal więc mamy kłótnie, nienawiść, podejrzliwość wzajemną , "wojnę posko-polską", której nic nie może zakończyć - nawet ta ogromna tragedia narodowa, pod Smoleńskiem, której kolejną miesięcznicę obchodzimy. Dziwnym trafem zbiegły sie jedne i drugie uroczystości w jednym dniu. I tak już będzie każdego 10 października w następnych latach.
   Dobrze jednak, że pamietamy Jana Pawła II, że przybliżamy tę postać najmłodszym pokoleniom Polek i Polaków, które to pokolenia nie miały szczęścia być świadomymi świadkami jego pontyfikatu. Źle, że przedstawiciele lewicowych formacji politycznych, którzy deklaruja ogromny szacunek względem osoby Jana Pawła II, jednocześnie wypowiadają walkę wartościom, które On głosił jako najwazniejsze dla naszego narodu. Źle, że wielu duchownych (od wikarych, przez proboszczów , po niektórych biskupów), mających być pomocnikami w duchowej przemianie Narodu według zasad Ewangelii  Chrystusowej i nauczania Jana Pawła II, zamiast łagodzić konflikty i prowadzić tenże Naród do jedności,  aby ofiara smoleńska wydała właściwe owoce  -   uległo pokusie opowiedzenia się po jednej ze stron  prowadzących walke polityczną.
   W niedzielę wyruszyła pielgrzymka rodzin ofiar katastrofy do Smoleńska, na miejsce tej narodowej tragedii. Piękna , choć skromna  była ta uroczystość, do której z sercem  zapewne przygotowali się też Rosjanie. Wierzę, że nie bylo to tylko kurtuazyjne zachowanie. Płakałem, słysząc modlitwę kapłana  połączoną ze  śpiewanym lamentem wdowy, Pani Komorowskiej, organizatorki pielgrzymki. I nie tylko w tym momencie łzy cisnęły mi się do oczu.




   W niedzielę na Wawelu, przed sarkofagiem ś.p. Marii i Lecha Kaczyńskich, z powagą, i autentycznym żalem przesuwał się długi korowód mieszkańców Krakowa i  zapewne  licznych osób z innych stron Polski. Była tez córka zmarłych, pani Marta Kaczyńska z dziećmi. Aby mogła w ciszy i skupieniu być sama z rodzicami, uczyniono piękny gest i zamknięto  na chwilę kryptę dla innych osób oraz dziennikarzy.







      Nie było tylko stryja pani Marty, który w tym czasie  też czcił pamięć zmarłego brata, szwagierki i przyjaciół, ale w Warszawie i w inny sposób - bardziej polityczny, choć  wcześniej był na Mszy świętej, po której, tradycyjnie już wziął udziął w marszu  przed (na) Pałac Prezydencki. Patrzyłem i słuchałem. Jakże inne obchody - te w Smoleńsku i Katyniu oraz w Krakowie i te przed Pałacem Prezydenckim. Tam powaga, autentyczny żal, głębokie, z serc płynące modlitwy - tu,  w Warszawie, tysięczny, czy też kilkutysięczny tłum ludzi na pewno, w dużej części modlący się głęboko i szczerze, ale bezradny wobec grupy przybyłej tu tylko i wyłącznie z nienawiści do obecnej władzy - do rządu, do  urzedujacego prezydenta. Przybył ten drugi tłum, by przekształcić spotkanie "ku czci" w kolejną hucpę polityczną.






        Słuchałem śpiewu czołowych  polityków skupionych wokół prezesa. Choć były to znane pieśni religijne, które śpiewaliśmy również w okresie stanu wojennego,   brzmiały tu fałszywie i niemrawo . O, jakże bardziej wymowny był śpiew-lament  wdowy w Smoleńsku. I tam, w Smoleńsku żegnali się wszyscy obecni - pPolacy i Rosjanie z ogromnym namaszczeniem, czyniąc pełny znak krzyża na swych piersiach, oddając największą cześć, głęboki szacunek nie tylko tragicznie zmarłym, ale równięż temu symbolowi naszej wiary, którą ów gest oznacza. Tu, w Warszawie, na placu przed Pałacem Prezydenckim, trudno było z gestów polityków ujętych przez telewizyjną kamerę rozszyfrować, czy czynią znak krzyża, czy  sprawdzają guziki swych palt, czy też odganiają komary.







Wszystkie zdjęcia pochodzą  z zasobów WP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz