Ten blog powstał z potrzeby swobodnego wypowiedzenia sie na tematy polityczne, albowiem od dzieciństwa odczuwam skutki wydarzeń politycznych, sam jakiś czas zajmowałem sie czynnie polityką i nie mogę się od niej uwolnić. Można powiedzieć, że jestem nią zarażony. Życie polityczne w kraju i na świecie obserwuję z tzw. prowincji, tj. średniej wielkości miasta położonego na wschodnich krańcach RP, ale miasta, które ma procentowo największą liczbę swoich przedstawicieli w Parlamencie. To o czymś mówi, a także to, że jeden z nich jest moim uczniem. A poza tym, każdemu z nich osobiście ściskałem rękę. Niektórych uważam za swoich przyjaciół. Mam więc powody, by publicznie wypowiadać sie na tematy polityczne. Po co? Bo mam taką nadzieję, że mój głos, moja opinia o tym, co się dzieje aktualnie i co nas wszystkich dotyczy, moja propozycja rozwiązania jakiegoś problemu - mogą być przypadkowo dostrzeżone przez "Wielkich" naszego świata politycznego i - mam taką nadzieję - wpłynąć na "bieg lawiny".

poniedziałek, 1 stycznia 2018


A oni dalej swoje.


        Dyskusja, czy pyskówka?

       Czy my, Polacy ,potrafimy dyskutować?

       Celem każdej dyskusji powinno być uzgodnienie jakiegoś wspólnego stanowiska, bądź też ustalenie  punktów zbieżnych i rozbieżnych w obrębie jakiegoś tematu. W sumie - dyskusja powinna zbliżać, a nie oddalać; łączyć , a nie dzielić. To jest moje zdanie i nie sprawdzam , czy jest ono zgodne z definicją słownikową, podaną przez mądrzejszych ode mnie ludzi.Tak rozumiem sens dyskusji.
     A sama dyskusja?  Jest po prostu wymianą różnych, często sprzecznych ze sobą zdań , opinii, poglądów. Aby jednak wspomniany na wstępie cel mógł być osiągnięty, dyskutanci wnni przestrzegać następujących reguł:
        - formułować swoje sądy, opinie w sposób jasny, zwięzły,  konkretny;
        - trzymać się zasadniczego tematu, mając stale na uwadze postawiony problem;
        - przestrzegać dyscypliny wypowiedzi ( pamiętać, że jeszcze inni mają prawo głosu);
        - nie przerywać czyjegoś wywodu , póki on jeszcze trwa;
        - mnie obrażać innych dyskutantów słowem, mimiką , gestem ;
        - dążyć do zbliżenia stanowisk w danej kwestii, a więc  - wykazać się dobrą wolą, chęcia osiągnięcia porozumienia.
         Mógłbym wymienić jeszcze sporo warunków dobrej dyskusji, ale czas mnie pili, więc po resztę odsyłam do opracowań naukowych autorstwa dużo mądrzejszych ode mnie ludzi.
         Jak zatem dyskutują moi rodacy?.... Aż wstyd powiedzieć. My, Polacy, nie potrafimy normalnie  ze sobą dyskutować .  Nie darmo charakteryzuje nas słynne powiedzenie:"Gdzie stu Polaków, tam sto różnych zdań". I rzeczywiście. W telewizyjnych i radiowych programach publicystycznych widzimy rozgorączkowanych polityków, dziennikarzy często przekrzykujących się nawzajem. W tej kakofonii co raz słyszymy tylko wezwania: "proszę mi nie przerywać", "ja pani nie przerywałem", "chcia...chciałem...chciałem po... chciałem powiedzieć..." - ten dyskutant już nic nie zdąży powiedzieć, bo nie może przebić sie ze swoim zdaniem w tym całym rozgardiaszu, a ponadtto,  właśnie kończy się czas antenowy i prowadzący, bezskutecznie usiłujący zakończyć dyskusję jakąś puentą, żegna wszystkich słuchaczy, widzów i dyskutantów , podczas, gdy ci ostatni nadal przekrzykują swoje racje.

        Źle jest, gdy prowadzący dyskusję dziennikarz, sam nie pozwala dyskutantowi dokończyć wypowiedzi, wchodzi mu w słowo , przerywa następnym pytaniem albo odpowiada za niego, lub też , nie czekąjąc na dokończenie odpowiedzi, już zwraca sie z następnym pytaniem do drugiego gościa programu. Rozumiem , że czas antenowy "ściga  go bezlitośnie", ale to jest nieładne zachowanie. Wtedy dyskutant zmuszony jest do upominania sie o swe prawo: "proszę mi pozwolić dokończyć..." niech skończę..., "tylko ostatnie zdanie..." - i jesteśmy świadkami swoistego pojedynku dziennikarza ze swoim gościem,  który przegrywa zazwyczaj gość. Ale program był "na żywo" , widzowie w studio i przed telewizorami pośmiali się , pobili brawa, oglądalność wzrosła - i o to chodziło. A problem?... Głupie pytanie. Przecież media nie są od rozwiązywania problemów . One maja zapewnić rozrywkę.
       Specjalne możliwości dyskusji stwarza wszelkiej maści dyskutantom internet. Tu wprawdzie nie słychać i  nie widać dyskutantów (chyba że na czacie, gdy ich monitory wyposażone są w kamery).
    O ile dyskusja w radio, telewizji ina łamach prasy (to ostatnie forum dyskusyjne pominąłem) zobowiązuje do odpowiedzialności za słowo, to internet tę odpowiedzialność minimalizuje, bowiem dyskutanci wypowiadający sie na różnego rodzaju forach, mogą pozostać anonimowi, kryjąc się pod rożnymi pseudonimami. Stwarza to  taką sytuację, że  często na poważny temat wypowiadaja się różni ludzie, niekoniecznie mający coś mądrego do powiedzenia, kierujący się różnymi motywami , nie zawsze szlachetnymi.  Stąd tyle tu zwykłego chamstwa, pomyj, kalumni, bzdur wypowiadanych przez wszelkiego rodzaju frustratów, którzy w ten sposób wyładowują swój gniew na wszystko i na wszystkich, rekompensują własne nieopowodzenia zawodowe, małżeńskie.  Tutaj dają upust swemu poczuciu "wielkości", "wyższości" nad innymi i ... bezkarności. Tutaj mogą nabluzgać tym, którzy mają inne, mądrzejsze od nich zdanie, szerszą wiedzę i wyższą kulturę. Potrafią oni sprowadzić dyskusję na zupełnie inne tory, wypaczyć jej sens. To właśnie wszelkiego rodzaju pieniacze, jakich wielu w polskich knajpach, na rozprawach sądowych, przy płotach (Kargule i Pawlaki przy nich to anioły). Jeśli jest inaczej, to zapraszam do dyskusji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz