Odpowiedzialny za stan wojenny
Jestem wkurzony!
Były prezydent Aleksander Kwaśniewski obarcza odpowiedzialnością za stan wojenny między innymi Lecha Wałęsę i "Solidarność". Sam stan wojenny zestawia z powstaniem warszawskim, wykazując, że zamach na wolność Polaków z 13 grudnia 1981r. przynióśł więcej korzyści niż sierpniowy zryw niepodległościowy w roku 1944. Skandal!
Gdyby to powiedział pijaczek spod knajpy w Pipidówie Małej, to nie dziwiłbym się wcale. Ale człowiek szczycący sie wyższym wykształceniem, dwukrotnie pełniący najwyższy urząd w Polsce, powinien już legitymizować się pełną wiedzą historyczną, zwłaszcza, że w niektórych wydarzeniach historycznych ,o których mowa, brał udział. I powinien, w świetle dostępnych już powszechnie materiałów historycznych, znać prawdę o powstaniu warszawskim i o stanie wojennym.
Pan Kwaśniewski jednak ma do historii narodu, któremu ongiś przewodniczył, dość osobliwy stosunek, czemu dał swego czasu wyraz podczas uroczystości na grobach zamordowanych polskich oficerów w Charkowie. Wszyscy, którzy to widzieli, poznali ten rodzaj "choroby".
Według pana Kwaśniewskiego, przed 13 grudnia 1981r. nie było ze strony Lecha Wałęsy i "Solidarności" woli porozumienia z władzą PRL.
Tak, słyszałem już to w czasie przesłuchań po moim internowaniu, ale z ust oficerów SB oraz z więziennych "szczekaczek" w celach Zakładu Karnego w Uhercach. Słyszałem jeszcze więcej, czego pan Kwaśniewski nie powiedział, mianowicie, że ekstrema "Solidarności" miała gotowe listy komunistów, których miano wieszać na drzewach, i na pewno by zawiśli, gdyby nie zbawienny dla narodu stan wojenny. Takie było przekonanie ówczesnych towarzyszy.
Wolę porozumienia i współpracy w sprawach dla narodu najbardziej istotnych, mieli zarówno Lech Wałęsa, jak i pozostali członkowie kierownictwa "Solidarności". Inaczej nie byłoby rozmów z rządem, nie byłoby osobistego spotkania Wałęsy z gen. Jaruzelskim, odbytego z inicjatywy ks. prymasa Glempa. Tylko aparat polityczny PZPR nigdy nie zakładał podzielenia się ze społeczeństwem najmniejszą częścią władzy. Stąd blokowanie porozumień, podsycanie za pomoca służb specjalnych (SB) lokalnych konfliktów i liczenie ... na co?...być może na to, że któryś z ważnych twardogłowych towarzyszy zdenerwuje się i poprosi o "bratnią pomoc".
A nam wtedy chodziło o udział w podejmowaniu ważnych dla narodu, a nie dla obcego "sojusznika", decyzji. Nam chodziło, abyśmy mogli żyć godnie. Aby zakładami pracy zarządzali - zamiast nieudolnych dyrektorów z politycznego, partyjnego klucza - ludzie kompetentni, fachowcy i żeby dochód był sprawiedliwie dzielony. Nie chcieliśmy krwawej rewolucji, ale pokojowo przeprowadzonych reform politycznych, społecznych i gospodarczych, drogą ewolucji, bez" dyktatury proletariatu", czerwonych książąt. I ten proces - szczery ze strony "Solidarności" i markowany tylko ze strony ówczesnej władzy - został brutalnie przerwany 13 grudnia 1981r. zamachem na wolność narodu.
Stan wojenny nie tylko przerwał proces pokojowych przemian, ale też podzielił, upokorzył naród, opóźnił jego rozwój o kilka lat, stał się przyczyną dramatu wielu polskich rodzin. I o jakich tu korzyściach mówi pan Kwaśniewski?
Były prezydent Aleksander Kwaśniewski obarcza odpowiedzialnością za stan wojenny między innymi Lecha Wałęsę i "Solidarność". Sam stan wojenny zestawia z powstaniem warszawskim, wykazując, że zamach na wolność Polaków z 13 grudnia 1981r. przynióśł więcej korzyści niż sierpniowy zryw niepodległościowy w roku 1944. Skandal!
Gdyby to powiedział pijaczek spod knajpy w Pipidówie Małej, to nie dziwiłbym się wcale. Ale człowiek szczycący sie wyższym wykształceniem, dwukrotnie pełniący najwyższy urząd w Polsce, powinien już legitymizować się pełną wiedzą historyczną, zwłaszcza, że w niektórych wydarzeniach historycznych ,o których mowa, brał udział. I powinien, w świetle dostępnych już powszechnie materiałów historycznych, znać prawdę o powstaniu warszawskim i o stanie wojennym.
Pan Kwaśniewski jednak ma do historii narodu, któremu ongiś przewodniczył, dość osobliwy stosunek, czemu dał swego czasu wyraz podczas uroczystości na grobach zamordowanych polskich oficerów w Charkowie. Wszyscy, którzy to widzieli, poznali ten rodzaj "choroby".
Według pana Kwaśniewskiego, przed 13 grudnia 1981r. nie było ze strony Lecha Wałęsy i "Solidarności" woli porozumienia z władzą PRL.
Tak, słyszałem już to w czasie przesłuchań po moim internowaniu, ale z ust oficerów SB oraz z więziennych "szczekaczek" w celach Zakładu Karnego w Uhercach. Słyszałem jeszcze więcej, czego pan Kwaśniewski nie powiedział, mianowicie, że ekstrema "Solidarności" miała gotowe listy komunistów, których miano wieszać na drzewach, i na pewno by zawiśli, gdyby nie zbawienny dla narodu stan wojenny. Takie było przekonanie ówczesnych towarzyszy.
Wolę porozumienia i współpracy w sprawach dla narodu najbardziej istotnych, mieli zarówno Lech Wałęsa, jak i pozostali członkowie kierownictwa "Solidarności". Inaczej nie byłoby rozmów z rządem, nie byłoby osobistego spotkania Wałęsy z gen. Jaruzelskim, odbytego z inicjatywy ks. prymasa Glempa. Tylko aparat polityczny PZPR nigdy nie zakładał podzielenia się ze społeczeństwem najmniejszą częścią władzy. Stąd blokowanie porozumień, podsycanie za pomoca służb specjalnych (SB) lokalnych konfliktów i liczenie ... na co?...być może na to, że któryś z ważnych twardogłowych towarzyszy zdenerwuje się i poprosi o "bratnią pomoc".
A nam wtedy chodziło o udział w podejmowaniu ważnych dla narodu, a nie dla obcego "sojusznika", decyzji. Nam chodziło, abyśmy mogli żyć godnie. Aby zakładami pracy zarządzali - zamiast nieudolnych dyrektorów z politycznego, partyjnego klucza - ludzie kompetentni, fachowcy i żeby dochód był sprawiedliwie dzielony. Nie chcieliśmy krwawej rewolucji, ale pokojowo przeprowadzonych reform politycznych, społecznych i gospodarczych, drogą ewolucji, bez" dyktatury proletariatu", czerwonych książąt. I ten proces - szczery ze strony "Solidarności" i markowany tylko ze strony ówczesnej władzy - został brutalnie przerwany 13 grudnia 1981r. zamachem na wolność narodu.
Stan wojenny nie tylko przerwał proces pokojowych przemian, ale też podzielił, upokorzył naród, opóźnił jego rozwój o kilka lat, stał się przyczyną dramatu wielu polskich rodzin. I o jakich tu korzyściach mówi pan Kwaśniewski?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz