"Ale bieda ..."
Pomieszało się na naszej scenie politycznej...
Każdy, kto chce na dłużej zaistnieć w polityce, musi odznaczać sie mądrością. Ta mądrość polega między innymi na umiejetności wyciągania wniosków z doświadczeń i błędów innych polityków.
Gdy pełni się odpowiedzialną funkcję publiczną, trzeba mieć oczy szeroko otwarte, uszy wyczulone na każdy głos z zewnątrz, sumienie wrażliwe, a usta oszczędne w słowa. Jeżeli nie przestrzega się tych zasad, łatwo stracić nie tylko stanowisko polityczne, ale i honor. Przekonało się o tym wielu polityków z pierwszych stron gazet, na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. I co? ... I nic... Nadal media dostają żer, afera goni aferę, społeczeństwo przestaje wierzyć politykom, a sami politycy mruczą - jeden do drugiego : -"Ale bieda..."
Ostatnia afera związana z ustawą o grach hazardowych jest co najmniej dziwna i niepotrzebna. Dziwna, bowiem jeszcze przestępstwo z nią związane nie zaistniało jako takie. Dopiero słynna i bardzo droga agencja coś podsłuchała i zamiast poczekać, zrobić zasadzkę, prowokację , by grube ryby z wrogiej, rządzącej partii wpadły po uszy, szef tej agencji prowokuje swojego nielubianego szefa, czyli premiera do zrobienia "przecieku" lub grzechu zaniechania i nagłaśnia sprawę w zaprzyjaźnionej prasie w momencie bardzo ważnym politycznie, gdy zbliża sie sezon wyborczy.
Jeden z liderów partii, której życzyłem długiego rządzenia, pan Cezary Chlebowski, główny bohater tej afery, nie potrafił być asertywny wobec jednego z właścicieli kasyn i - zamiast powiedzieć facetowi : "Stop bracie, nie załatwię ci tego w rodzącej się ustawie, bo..." - zaczął migać się, opędzać przed nachalnym znajomym, tłumaczyć pokrętnie, że niby coś załatwia , ale nie udaje się ,niby już coś pchnął, ale gdyby jeszcze ten i ów coś pomogli , to by wreszcie.... I w ten sposób, nie wiedząc, że telefon jest na podsłuchu słynnej agencji, wkopał jeszcze kilku Bogu ducha winnych kolegów z rządu i partii, a samemgo premiera zmusił do niezłej gimnastyki politycznej.
No i musiał polecieć. Polecieli też inni, których nazwiska przewijały się na tej taśmie z podsłuchu, albo niefortunnie wypowiadali się , jak min. Czuma, bowiem premier Tusk nie może pozwolić sobie w tym gorącym czasie politycznym na utratę zaufania do swojego rządu , do partii rządzącej i do siebie samego, mając w perspektywie ubieganie sie o najwyższy urząd w państwie.
Myślę , że zacierająca ręce opozycja z Jarosławem Kaczyńskim na czele cieszy się przedwcześnie , że ta - na pewno inspirowana - bomba polityczna wybuchła przedwcześnie, była źle przygotowana i okazała się zwykłym falstartem. I mam szczera nadzieję , że tak jest naprawdę.
Każdy, kto chce na dłużej zaistnieć w polityce, musi odznaczać sie mądrością. Ta mądrość polega między innymi na umiejetności wyciągania wniosków z doświadczeń i błędów innych polityków.
Gdy pełni się odpowiedzialną funkcję publiczną, trzeba mieć oczy szeroko otwarte, uszy wyczulone na każdy głos z zewnątrz, sumienie wrażliwe, a usta oszczędne w słowa. Jeżeli nie przestrzega się tych zasad, łatwo stracić nie tylko stanowisko polityczne, ale i honor. Przekonało się o tym wielu polityków z pierwszych stron gazet, na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. I co? ... I nic... Nadal media dostają żer, afera goni aferę, społeczeństwo przestaje wierzyć politykom, a sami politycy mruczą - jeden do drugiego : -"Ale bieda..."
Ostatnia afera związana z ustawą o grach hazardowych jest co najmniej dziwna i niepotrzebna. Dziwna, bowiem jeszcze przestępstwo z nią związane nie zaistniało jako takie. Dopiero słynna i bardzo droga agencja coś podsłuchała i zamiast poczekać, zrobić zasadzkę, prowokację , by grube ryby z wrogiej, rządzącej partii wpadły po uszy, szef tej agencji prowokuje swojego nielubianego szefa, czyli premiera do zrobienia "przecieku" lub grzechu zaniechania i nagłaśnia sprawę w zaprzyjaźnionej prasie w momencie bardzo ważnym politycznie, gdy zbliża sie sezon wyborczy.
Jeden z liderów partii, której życzyłem długiego rządzenia, pan Cezary Chlebowski, główny bohater tej afery, nie potrafił być asertywny wobec jednego z właścicieli kasyn i - zamiast powiedzieć facetowi : "Stop bracie, nie załatwię ci tego w rodzącej się ustawie, bo..." - zaczął migać się, opędzać przed nachalnym znajomym, tłumaczyć pokrętnie, że niby coś załatwia , ale nie udaje się ,niby już coś pchnął, ale gdyby jeszcze ten i ów coś pomogli , to by wreszcie.... I w ten sposób, nie wiedząc, że telefon jest na podsłuchu słynnej agencji, wkopał jeszcze kilku Bogu ducha winnych kolegów z rządu i partii, a samemgo premiera zmusił do niezłej gimnastyki politycznej.
No i musiał polecieć. Polecieli też inni, których nazwiska przewijały się na tej taśmie z podsłuchu, albo niefortunnie wypowiadali się , jak min. Czuma, bowiem premier Tusk nie może pozwolić sobie w tym gorącym czasie politycznym na utratę zaufania do swojego rządu , do partii rządzącej i do siebie samego, mając w perspektywie ubieganie sie o najwyższy urząd w państwie.
Myślę , że zacierająca ręce opozycja z Jarosławem Kaczyńskim na czele cieszy się przedwcześnie , że ta - na pewno inspirowana - bomba polityczna wybuchła przedwcześnie, była źle przygotowana i okazała się zwykłym falstartem. I mam szczera nadzieję , że tak jest naprawdę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz