"Hańba!"
Gdy nienawiść sięga zenitu
Gdy nienawiść sięga zenitu, zapominamy o człowieczeństwie. Wówczas jesteśmy zdolni do popełnienia czynów, dla których nie ma żadnego usprawiedliwienia. Nienawiść jest antynomią miłości, dlatego chrześcijaninowi szczególnie powinna być obca.
Oto w warszawskiej katedrze, podczas mszy św. pogrzebowej ku czci tragicznie zmarłego prof. Józefa Szaniawskiego, dochodzi do skandalicznego zachowania uczestników, którzy , nie bacząc na okoliczności i na święte miejsce, dali upust swej nienawiści do prezydenta RP, Bronisława Kmorowskiwego, zagłuszając okrzykami i brawami jego doradcę, Jana Lityńskiego odczytującego akt nadania zmarłemu jednego z najwyższych państwowych odznaczeń (całość transmitowała TV TRWAM). Nie pomogły upomnienia ze strony proboszcza warszawskiej katedry. Nienawiść zaślepiła uczestników mszy św, spośród których zapewne wielu przed chwilą przyjmowało Chrystusa. Czyż był On dla nich tylko białym opłatkiem?
Przykro było słuchać okrzyków oraz braw i przykro było patrzeć na najbliższą rodzinę zmarłego, której ból został zakłócony przez tłuszczę - bo jak inaczej można nazwać tłum ziejący nienawiścia, niepomny okoliczności i miejsca tego smutnego spotkania. Trudno też właściwie zinterpretować brawa, jakie rozległy się po krytycznych wobec takiego zachowania słowach ks.bpa Piotra Jareckiego na zakończenie mszy św.
Śp. prof. Józef Szaniawski, zasłużony opozycjonista, b.więzień reżymu komunistycznego, był kontestatorem polityki obecnego rządu, szczególnie jego działań związanych z katastrofą smoleńską. Jednak prezydent Komorowski, nie zważając na to, przyznał zmarłemu pośmiertnie to szczególne państwowe odznaczenie. Tu w świątyni dokonano zbezczeszczenia sacrum, pamięci zmarłego, godności prezydenta RP w imię ... czego? W imię nienawiści od lat tolerowanej i podsycanej w narodzie. Rzeczywiście, hańba.
Gdy nienawiść sięga zenitu, zapominamy o człowieczeństwie. Wówczas jesteśmy zdolni do popełnienia czynów, dla których nie ma żadnego usprawiedliwienia. Nienawiść jest antynomią miłości, dlatego chrześcijaninowi szczególnie powinna być obca.
Oto w warszawskiej katedrze, podczas mszy św. pogrzebowej ku czci tragicznie zmarłego prof. Józefa Szaniawskiego, dochodzi do skandalicznego zachowania uczestników, którzy , nie bacząc na okoliczności i na święte miejsce, dali upust swej nienawiści do prezydenta RP, Bronisława Kmorowskiwego, zagłuszając okrzykami i brawami jego doradcę, Jana Lityńskiego odczytującego akt nadania zmarłemu jednego z najwyższych państwowych odznaczeń (całość transmitowała TV TRWAM). Nie pomogły upomnienia ze strony proboszcza warszawskiej katedry. Nienawiść zaślepiła uczestników mszy św, spośród których zapewne wielu przed chwilą przyjmowało Chrystusa. Czyż był On dla nich tylko białym opłatkiem?
Przykro było słuchać okrzyków oraz braw i przykro było patrzeć na najbliższą rodzinę zmarłego, której ból został zakłócony przez tłuszczę - bo jak inaczej można nazwać tłum ziejący nienawiścia, niepomny okoliczności i miejsca tego smutnego spotkania. Trudno też właściwie zinterpretować brawa, jakie rozległy się po krytycznych wobec takiego zachowania słowach ks.bpa Piotra Jareckiego na zakończenie mszy św.
Śp. prof. Józef Szaniawski, zasłużony opozycjonista, b.więzień reżymu komunistycznego, był kontestatorem polityki obecnego rządu, szczególnie jego działań związanych z katastrofą smoleńską. Jednak prezydent Komorowski, nie zważając na to, przyznał zmarłemu pośmiertnie to szczególne państwowe odznaczenie. Tu w świątyni dokonano zbezczeszczenia sacrum, pamięci zmarłego, godności prezydenta RP w imię ... czego? W imię nienawiści od lat tolerowanej i podsycanej w narodzie. Rzeczywiście, hańba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz