Tak mi dobrze
Z dala od wielkiej polityki
Byłem dzisiaj w swoim dawnym urzędzie, w Starostwie Powiatowym, w którego tworzeniu od podstaw miałem swój udział, pełniąc przez dwie początkowe kadencje funkcję przewodniczącego Rady Powiatu. Teraz jest półmetek drugiej kadencji bez mojego udziału. Mijam niemal co dziennie budynek, który przez 8 lat był częścią mojego życia. Czasem z okna biura rady pomachają mi dawne moje współpracowniczki - Ela i Asia. Czasem, ale rzadko wpadnę do nich, by zamienić parę słów, wypić kawę , zajrzę jeszcze do kilku biur "na słówko". Wszędzie dawna życzliwość, sympatia. Czasem wspomnienia wspólnych działań i przeżytych trudnych oraz radosnych momentów. Jest też wiele nowych twarzy. Ci nowi pracownicy również życzliwi i uczynni. Wsród nich - okazuje się - są też absolwenci szkoły, w której dyrektorowałem. Mam trudności z ropoznaniem, bo tu już łysinka i brzuszek, tu zaś przefarbowane włosy i makijaż, ale mnie rozpoznają, wołając : - Dzień dobry panie dyrektorze!; Witam panie profesorze!
Taka pamięć miła jest sercu, podnosi na duchu, daje satysfakcję.
Byłem dziś w Starostwie, którego problemami ongiś żyłem, śniąc nieraz po nocach. Byłem dziś jako przedstawiciel organizacji pszczelarskiej wraz z prezesem Regionalnego Zwiazku Pszczelarskiego u pani naczelnik odpowiedzialnej za promocję. Pani naczelnik pełniła tę funkcję za mojej kadencji, a jej męża namówiłem do pszczelarzenia, więc rozmowa miała charakter bardziej towarzyski niż urzędowy. Omawialiśmy organizację powiatowej imprezy pszczelarskiej o zasiegu regionalnym, która będzie miała miejsce w przyszłym roku.
Nie o pszczołach i planowanym Powiatowym Święcie Miodu (nazwa imprezy robocza) na politycznym blogu bedę jednak pisał , choć politycy wszelkich opcji mogliby sie od pszczół wiele nauczyć. W trakcie rozmowy zeszliśmy na tematy zwiazane z funkcjonowaniem Starostwa i innych jednostek samorządowych w nowej sytuacji politycznej i ekonomicznej. Prezes RZP, niedawny długoletni wójt jednej z wiodących w powiecie gmin (dzis - jak ja - emeryt), zna "od podszewki" politykę państwa wobec samorządów, nasze rozmówczynie oraz ja również, więc temat toczył sie gładko. Nie mam zamiaru przytaczać szczegółów naszej dyskusji ani jej wyników. Wystarczy jedynie, jeśli powiem, że w dzisiejszych warunkach trzeba być naprawdę herosem, by mądrze i skutecznie prowadzić jakąkolwiek jednostkę samorządową - gminę , powiat, miasto, województwo. Ponoć wielu wójtów już złożyło rezygnację ze swoich stanowisk, i wielu innych rozważa taka możliwość. A przyczyną takiej sytuacji jest coraz większy brak pieniędy przy jednoczesnym wzroście narzuconych przez ustawy zadań, które dana jednostka musi zrealizować. Za zadaniami natomiast "nie idą " pieniądze.
Słuchając wypowiedzi moich dawnych koleżanek stwierdziłem, że ten proces cedowania zadań bez odpowiedniego pokrycia finansowego narastał już za mojej kadencji i byliśmy wobec tego bezradni. Patrząc na przeżywajace te problemy nasze rozmówczynie, pomyślałem sobie: jak dobrze jest mi na emeryturze - tej zawodowej i tej politycznej. Już przywykłem do obecnego trybu życia z dala od wielkiej polityki i jestem przez to bardziej zdrowy.
Byłem dzisiaj w swoim dawnym urzędzie, w Starostwie Powiatowym, w którego tworzeniu od podstaw miałem swój udział, pełniąc przez dwie początkowe kadencje funkcję przewodniczącego Rady Powiatu. Teraz jest półmetek drugiej kadencji bez mojego udziału. Mijam niemal co dziennie budynek, który przez 8 lat był częścią mojego życia. Czasem z okna biura rady pomachają mi dawne moje współpracowniczki - Ela i Asia. Czasem, ale rzadko wpadnę do nich, by zamienić parę słów, wypić kawę , zajrzę jeszcze do kilku biur "na słówko". Wszędzie dawna życzliwość, sympatia. Czasem wspomnienia wspólnych działań i przeżytych trudnych oraz radosnych momentów. Jest też wiele nowych twarzy. Ci nowi pracownicy również życzliwi i uczynni. Wsród nich - okazuje się - są też absolwenci szkoły, w której dyrektorowałem. Mam trudności z ropoznaniem, bo tu już łysinka i brzuszek, tu zaś przefarbowane włosy i makijaż, ale mnie rozpoznają, wołając : - Dzień dobry panie dyrektorze!; Witam panie profesorze!
Taka pamięć miła jest sercu, podnosi na duchu, daje satysfakcję.
Byłem dziś w Starostwie, którego problemami ongiś żyłem, śniąc nieraz po nocach. Byłem dziś jako przedstawiciel organizacji pszczelarskiej wraz z prezesem Regionalnego Zwiazku Pszczelarskiego u pani naczelnik odpowiedzialnej za promocję. Pani naczelnik pełniła tę funkcję za mojej kadencji, a jej męża namówiłem do pszczelarzenia, więc rozmowa miała charakter bardziej towarzyski niż urzędowy. Omawialiśmy organizację powiatowej imprezy pszczelarskiej o zasiegu regionalnym, która będzie miała miejsce w przyszłym roku.
Nie o pszczołach i planowanym Powiatowym Święcie Miodu (nazwa imprezy robocza) na politycznym blogu bedę jednak pisał , choć politycy wszelkich opcji mogliby sie od pszczół wiele nauczyć. W trakcie rozmowy zeszliśmy na tematy zwiazane z funkcjonowaniem Starostwa i innych jednostek samorządowych w nowej sytuacji politycznej i ekonomicznej. Prezes RZP, niedawny długoletni wójt jednej z wiodących w powiecie gmin (dzis - jak ja - emeryt), zna "od podszewki" politykę państwa wobec samorządów, nasze rozmówczynie oraz ja również, więc temat toczył sie gładko. Nie mam zamiaru przytaczać szczegółów naszej dyskusji ani jej wyników. Wystarczy jedynie, jeśli powiem, że w dzisiejszych warunkach trzeba być naprawdę herosem, by mądrze i skutecznie prowadzić jakąkolwiek jednostkę samorządową - gminę , powiat, miasto, województwo. Ponoć wielu wójtów już złożyło rezygnację ze swoich stanowisk, i wielu innych rozważa taka możliwość. A przyczyną takiej sytuacji jest coraz większy brak pieniędy przy jednoczesnym wzroście narzuconych przez ustawy zadań, które dana jednostka musi zrealizować. Za zadaniami natomiast "nie idą " pieniądze.
Słuchając wypowiedzi moich dawnych koleżanek stwierdziłem, że ten proces cedowania zadań bez odpowiedniego pokrycia finansowego narastał już za mojej kadencji i byliśmy wobec tego bezradni. Patrząc na przeżywajace te problemy nasze rozmówczynie, pomyślałem sobie: jak dobrze jest mi na emeryturze - tej zawodowej i tej politycznej. Już przywykłem do obecnego trybu życia z dala od wielkiej polityki i jestem przez to bardziej zdrowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz