"Król jest nagi"
Tchórzostwo polityczne w PiS
Że król jest nagi, powiedzieć miało odwagę tylko dziecko, choć wszyscy wiedzieli, jaka jest prawda.
Że prezes jest śmiertelnie chory i natychmiast potrzebuje dobrego psychologa oraz terapeuty, tego nikt w partii nie ma odwagi głośno powiedzieć. Tymczasem wszyscy udają, że jest on nadal tym samym prezesem, jakim był ponad pół roku temu, że na chwilę tylko - na czas wyborów - przywdział skórę baranka, co mu na dobre nie wyszło, ale teraz znowu poprowadzi do zwycięskiej walki o odzyskanie utraconej niesłusznie władzy.
Pisałem poprzednio, że nakłaniając prezesa do startu w wyborach prezydenckich, wszyscy jego sympatycy krzywdzą go tylko, bowiem nie pozwalają mu uporać się z traumą po śmierci brata i bratowej - śp. pary prezydenckiej i narażają na dodatkową frustrację w zwiazku z przegraną w kampanii prezydenckiej. I miałem rację.
Dzisiejsze działania prezesa Jarosława Kaczyńskiego zmierzają do zepchnięcia jego partii na margines życia politycznego, do uczynienia z niej partii wiecznie opozycyjnej. A jaki jest sens bycia stale w opozycji? W końcu takie pytanie zacznie sobie stawiać coraz więcej członków i... albo założą nową partię, albo rozejdą się po innych partiach lub też zajmą się działalnościa pozapartyjną, czyli usuną się ze świata polityki. Przypomnijmy sobie los takich ongiś głośnych partii jak: ZChN, KPN (tej Moczulskiego i tej Słomki), PChD, UD, AWS, Partia Przyjaciół Piwa, PPS, LPR, Samoobrona. Jeszcze trochę i prawie nikt nie będzie wiedział, że takowe istniały.
Wprawdzie europoseł z ramienia PiS, Marek Migalski - politolog, a więc specjalista od polityki - odważył się zaryzykować i napisał w swoim blogu wprost: "Prezesie, przy twojej dzisiejszej retoryce nie wygramy żadnych wyborów" , ale nic to nie dało, bowiem prezes, który do takiej krytyki nie jest przwyczajony, przy pomocy swego politycznego organu pozbawił go prawa reprezentowania partii, mimo dotychczasowych zasług. I na tym odwaga pana Marka Migalskiego skończyła się. Nawiasem mówiąc, dziwię się mu jako politologowi, że naiwnie wierzył w możliwośc przemiany prezesa pod wpływem tego apelu. Tymczasem prezes starym zwyczajem wystosował do swoich " gwardzistów" list dyscyplinujący i oni natychmiast wszystko zrozumieli : " Nie wychylaj sie, nie krytykuj prezesa, bo stracisz miejsce w partii!!!". Ukarany pan Migalski, choć jawnie pokrzywdzony, nadal szczerze wielbi prezesa i deklaruje mu swoją wierność. Przypomina mi tutaj żonę maltretowaną przez męża - alkoholika, która po kolejnym pobiciu wzywa policję, wnosi sprawę do sądu, a potem nagle ją wycofuje, bo wierzy nadal, że mąż się zmieni i przestanie ją bić. Taka chora miłość .
Że prezes przejawiajacy cechy psychopatyczne ( znani wielcy wodzowie, politycy minionych lat i wieków takie cechy właśnie posiadali), postępuje irracjonalnie, że jego retoryka zniechęca społeczeństwo do niego samego i partii, której przewodzi, że jest śmiertelnie chory na władzę i nienawiść i że w ten sposób marnotrawi kapitał życzliwości ludzkiej zdobyty w wyniku rodzinnego dramatu - widzą wszyscy. Widzą to również czołowi działacze PiS, ale nie maja odwagi powiedzieć wprost: "Prezesie kochany, nie tędy droga. Odpocznij trochę, uporaj się z bólem, uporaj sie ze swoimi słabościami. Przekaż na jakiś czas (przynajmniej na jedną kadencję) stery partii w ręce rozsądnego, odpowiedzialnego polityka ( byle tylko nie w ręce Macierewicza). Zacznij na trwałe używać innej retoryki - nie konfrontacyjnej, nie pełnej jadu nienawiści. Zacznij jednać sobie ludzi autentyczną, a nie udawaną na potrzeby bieżącej sytuacji politycznej przemianą wewnętrzną i wyciagnij rękę na zgodę do dawnych przyjaciół z tej pierwszej <<Solidarności>>. Tylko tak pozostaniesz wielkim przywódcą zasługujacym na szacunek i cieszącym się autentycznym autorytetem prawdziwego polityka".
Przypuszczam jednak, że nikt takich słów nie będzie miał odwagi wypowiedzieć; nie będzie szczerego dziecka, nie będzie w szeregach tej partii osoby na tyle odważnej, a gdyby nawet się objawiła, to ją pochlebcy prezesa natychmiast wygwiżdżą i wyrzucą z partii.
Że król jest nagi, powiedzieć miało odwagę tylko dziecko, choć wszyscy wiedzieli, jaka jest prawda.
Że prezes jest śmiertelnie chory i natychmiast potrzebuje dobrego psychologa oraz terapeuty, tego nikt w partii nie ma odwagi głośno powiedzieć. Tymczasem wszyscy udają, że jest on nadal tym samym prezesem, jakim był ponad pół roku temu, że na chwilę tylko - na czas wyborów - przywdział skórę baranka, co mu na dobre nie wyszło, ale teraz znowu poprowadzi do zwycięskiej walki o odzyskanie utraconej niesłusznie władzy.
Pisałem poprzednio, że nakłaniając prezesa do startu w wyborach prezydenckich, wszyscy jego sympatycy krzywdzą go tylko, bowiem nie pozwalają mu uporać się z traumą po śmierci brata i bratowej - śp. pary prezydenckiej i narażają na dodatkową frustrację w zwiazku z przegraną w kampanii prezydenckiej. I miałem rację.
Dzisiejsze działania prezesa Jarosława Kaczyńskiego zmierzają do zepchnięcia jego partii na margines życia politycznego, do uczynienia z niej partii wiecznie opozycyjnej. A jaki jest sens bycia stale w opozycji? W końcu takie pytanie zacznie sobie stawiać coraz więcej członków i... albo założą nową partię, albo rozejdą się po innych partiach lub też zajmą się działalnościa pozapartyjną, czyli usuną się ze świata polityki. Przypomnijmy sobie los takich ongiś głośnych partii jak: ZChN, KPN (tej Moczulskiego i tej Słomki), PChD, UD, AWS, Partia Przyjaciół Piwa, PPS, LPR, Samoobrona. Jeszcze trochę i prawie nikt nie będzie wiedział, że takowe istniały.
Wprawdzie europoseł z ramienia PiS, Marek Migalski - politolog, a więc specjalista od polityki - odważył się zaryzykować i napisał w swoim blogu wprost: "Prezesie, przy twojej dzisiejszej retoryce nie wygramy żadnych wyborów" , ale nic to nie dało, bowiem prezes, który do takiej krytyki nie jest przwyczajony, przy pomocy swego politycznego organu pozbawił go prawa reprezentowania partii, mimo dotychczasowych zasług. I na tym odwaga pana Marka Migalskiego skończyła się. Nawiasem mówiąc, dziwię się mu jako politologowi, że naiwnie wierzył w możliwośc przemiany prezesa pod wpływem tego apelu. Tymczasem prezes starym zwyczajem wystosował do swoich " gwardzistów" list dyscyplinujący i oni natychmiast wszystko zrozumieli : " Nie wychylaj sie, nie krytykuj prezesa, bo stracisz miejsce w partii!!!". Ukarany pan Migalski, choć jawnie pokrzywdzony, nadal szczerze wielbi prezesa i deklaruje mu swoją wierność. Przypomina mi tutaj żonę maltretowaną przez męża - alkoholika, która po kolejnym pobiciu wzywa policję, wnosi sprawę do sądu, a potem nagle ją wycofuje, bo wierzy nadal, że mąż się zmieni i przestanie ją bić. Taka chora miłość .
Że prezes przejawiajacy cechy psychopatyczne ( znani wielcy wodzowie, politycy minionych lat i wieków takie cechy właśnie posiadali), postępuje irracjonalnie, że jego retoryka zniechęca społeczeństwo do niego samego i partii, której przewodzi, że jest śmiertelnie chory na władzę i nienawiść i że w ten sposób marnotrawi kapitał życzliwości ludzkiej zdobyty w wyniku rodzinnego dramatu - widzą wszyscy. Widzą to również czołowi działacze PiS, ale nie maja odwagi powiedzieć wprost: "Prezesie kochany, nie tędy droga. Odpocznij trochę, uporaj się z bólem, uporaj sie ze swoimi słabościami. Przekaż na jakiś czas (przynajmniej na jedną kadencję) stery partii w ręce rozsądnego, odpowiedzialnego polityka ( byle tylko nie w ręce Macierewicza). Zacznij na trwałe używać innej retoryki - nie konfrontacyjnej, nie pełnej jadu nienawiści. Zacznij jednać sobie ludzi autentyczną, a nie udawaną na potrzeby bieżącej sytuacji politycznej przemianą wewnętrzną i wyciagnij rękę na zgodę do dawnych przyjaciół z tej pierwszej <<Solidarności>>. Tylko tak pozostaniesz wielkim przywódcą zasługujacym na szacunek i cieszącym się autentycznym autorytetem prawdziwego polityka".
Przypuszczam jednak, że nikt takich słów nie będzie miał odwagi wypowiedzieć; nie będzie szczerego dziecka, nie będzie w szeregach tej partii osoby na tyle odważnej, a gdyby nawet się objawiła, to ją pochlebcy prezesa natychmiast wygwiżdżą i wyrzucą z partii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz