Ten blog powstał z potrzeby swobodnego wypowiedzenia sie na tematy polityczne, albowiem od dzieciństwa odczuwam skutki wydarzeń politycznych, sam jakiś czas zajmowałem sie czynnie polityką i nie mogę się od niej uwolnić. Można powiedzieć, że jestem nią zarażony. Życie polityczne w kraju i na świecie obserwuję z tzw. prowincji, tj. średniej wielkości miasta położonego na wschodnich krańcach RP, ale miasta, które ma procentowo największą liczbę swoich przedstawicieli w Parlamencie. To o czymś mówi, a także to, że jeden z nich jest moim uczniem. A poza tym, każdemu z nich osobiście ściskałem rękę. Niektórych uważam za swoich przyjaciół. Mam więc powody, by publicznie wypowiadać sie na tematy polityczne. Po co? Bo mam taką nadzieję, że mój głos, moja opinia o tym, co się dzieje aktualnie i co nas wszystkich dotyczy, moja propozycja rozwiązania jakiegoś problemu - mogą być przypadkowo dostrzeżone przez "Wielkich" naszego świata politycznego i - mam taką nadzieję - wpłynąć na "bieg lawiny".

poniedziałek, 1 stycznia 2018


"Król jest nagi"


Tchórzostwo polityczne w PiS

     Że król jest nagi, powiedzieć miało odwagę tylko dziecko, choć wszyscy wiedzieli, jaka jest prawda.
     Że  prezes jest śmiertelnie chory i   natychmiast potrzebuje dobrego psychologa oraz terapeuty, tego nikt w partii nie ma odwagi głośno  powiedzieć. Tymczasem wszyscy udają, że jest on nadal tym samym prezesem, jakim był ponad pół roku temu,  że  na chwilę tylko -  na czas wyborów - przywdział skórę baranka, co mu na dobre nie wyszło, ale teraz znowu poprowadzi do zwycięskiej walki o odzyskanie utraconej  niesłusznie władzy.
    Pisałem poprzednio, że nakłaniając prezesa do startu w wyborach prezydenckich, wszyscy jego sympatycy krzywdzą go tylko, bowiem nie pozwalają mu uporać się z traumą po śmierci brata i bratowej - śp. pary prezydenckiej i  narażają na  dodatkową frustrację w zwiazku z przegraną w kampanii prezydenckiej. I miałem rację.
    Dzisiejsze działania prezesa Jarosława Kaczyńskiego  zmierzają do zepchnięcia  jego partii na margines życia politycznego, do uczynienia z niej  partii  wiecznie opozycyjnej. A jaki jest sens bycia stale w opozycji? W końcu takie pytanie zacznie sobie stawiać coraz więcej członków i... albo założą nową partię, albo rozejdą się po innych partiach lub też zajmą się działalnościa pozapartyjną, czyli usuną się ze świata polityki. Przypomnijmy sobie los  takich ongiś głośnych partii jak: ZChN, KPN (tej Moczulskiego i tej Słomki), PChD, UD, AWS, Partia Przyjaciół Piwa, PPS, LPR, Samoobrona. Jeszcze trochę i prawie nikt nie będzie wiedział, że takowe istniały.
    Wprawdzie europoseł z ramienia PiS,  Marek Migalski - politolog, a więc specjalista od polityki - odważył się zaryzykować i napisał  w swoim blogu wprost:  "Prezesie, przy twojej dzisiejszej retoryce nie wygramy żadnych wyborów" , ale  nic to nie dało, bowiem prezes, który do takiej krytyki nie jest przwyczajony, przy pomocy swego politycznego organu pozbawił go prawa reprezentowania partii, mimo dotychczasowych zasług. I na tym odwaga pana Marka Migalskiego skończyła się. Nawiasem mówiąc, dziwię się mu  jako politologowi, że naiwnie wierzył w możliwośc przemiany prezesa pod wpływem tego apelu. Tymczasem prezes starym zwyczajem wystosował do swoich " gwardzistów" list dyscyplinujący i oni natychmiast wszystko zrozumieli : " Nie wychylaj sie, nie krytykuj prezesa, bo stracisz miejsce w partii!!!". Ukarany pan Migalski, choć jawnie pokrzywdzony, nadal szczerze wielbi prezesa i deklaruje mu  swoją wierność. Przypomina mi tutaj  żonę maltretowaną przez  męża - alkoholika, która po kolejnym pobiciu wzywa policję, wnosi sprawę do sądu, a potem nagle ją wycofuje, bo wierzy nadal, że mąż się zmieni i przestanie ją bić. Taka chora miłość .
    Że prezes przejawiajacy cechy psychopatyczne ( znani wielcy wodzowie, politycy minionych lat i wieków takie cechy właśnie posiadali), postępuje irracjonalnie, że jego retoryka zniechęca społeczeństwo do niego samego i  partii, której przewodzi, że jest śmiertelnie chory na władzę i nienawiść i  że w  ten sposób marnotrawi kapitał życzliwości ludzkiej zdobyty w wyniku rodzinnego dramatu - widzą wszyscy. Widzą to również czołowi działacze PiS, ale nie maja odwagi powiedzieć wprost: "Prezesie kochany, nie tędy droga. Odpocznij trochę, uporaj się z bólem, uporaj sie ze swoimi słabościami. Przekaż na jakiś czas  (przynajmniej na jedną kadencję) stery partii w ręce rozsądnego, odpowiedzialnego polityka ( byle tylko nie  w ręce Macierewicza). Zacznij na trwałe używać innej retoryki - nie konfrontacyjnej, nie pełnej jadu nienawiści. Zacznij jednać sobie ludzi  autentyczną, a nie udawaną na potrzeby bieżącej sytuacji politycznej przemianą wewnętrzną i wyciagnij rękę na zgodę do dawnych przyjaciół  z tej pierwszej <<Solidarności>>. Tylko tak pozostaniesz wielkim przywódcą zasługujacym na szacunek i cieszącym się autentycznym autorytetem prawdziwego polityka".
    Przypuszczam jednak, że nikt takich słów nie będzie miał odwagi wypowiedzieć; nie będzie szczerego dziecka, nie będzie w szeregach tej partii osoby na tyle odważnej, a gdyby nawet się objawiła, to ją pochlebcy  prezesa natychmiast wygwiżdżą i wyrzucą z partii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz