Rokoszanie
Wydaje mi się , że tak. Zresztą, nie tylko mi, bowiem do takiego wniosku dochodzi coraz więcej osób ( polityków, dziennikarzy, politologów) śledzących polską scenę polityczną po katastrofie smoleńskiej, a konkretnie poczynania Jarosława Kaczyńskiego i jego najbliższego otoczenia politycznego. Jeszcze parę dni temu pisałbym o całym PiSie, ale w obliczu nieuchronnego rozłamu w tej partii, mającego nastąpić po wyborach samorządowych, piszę o otoczeniu prezesa, które podziela jego politykę, albo - co również jest możliwe - kreuje ją poprzez utrzymywanie swego wodza w takim stanie świadomości, w jakim obecnie się znajduje.
Wszystkie obecne działania prezesa i jego "zauszników", czy też koterii skupionej wokół niego, noszą klasyczne znamiona rokoszu. No, nie ma jeszcze zbrojnego wystąpienia, nie licząc przepychanek wokół krzyża, ale takie niebezpieczeństwo jest realne. Można bowiem tak rozgrzać emocje ludzkie, emocje tłumu, że wystarczy przysłowiowa iskra, by zaczęła sie bijatyka na większą skalę. Niestety emocje te podgrzewa skutecznie pseudokatolicka gazeta "Nasz Dziennik" w środowisku radiomaryjnym, stanowiącym zaplecze partii prezesa.
Pisałem już wystarczająco o działaniach i dążeniach prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Ostatnie wypowiedzi czołowych polityków PiS - tych już wyrzuconych z partii i tych czekających na swoją kolejkę - jedynie potwierdzają moją dotychczasową ocenę tej formacji i jej szefa. Mam nadzieję, że niebawem wśród członków PiS znajdzie się więcej osób, które przejrzą na oczy i - jak to już ktoś ładnie określił - "wrócą do normalnej rzeczywistości", a obecną próbę rokoszu przyszli historycy będą określali jako nieudaną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz