Spece
Gdy słyszę, że o kimś mówi się jako o specjaliście, nabieram szacunku dla tej osoby ze względu na jej szczególne umiejętności i ogromną wiedzę. Gdy słyszę o specu, kojarzę go z człowiekiem, który swoje umiejętności zawdzięcza mniej dogłębnej wiedzy opartej na nauce, studiach, praktyce - bardziej natomiast sprytowi, intuicji. To taki człowiek ze smykałką do czegoś.
Dlaczego o tym piszę? A no dlatego, że speców jest u nas pod dostatkiem i to oni najczęściej wypowiadają się w sprawach, w których w pierwszym rzędzie liczyć powinien się głos specjalistów. Mieliśmy tego przykład po katastrofie smoleńskiej, gdzie co drugi Polak okazywał się specem od katastrof, lotnictwa, wywiadu i kontrwywiadu, sabotażu, dywersji, etc. Jeszcze pół biedy, gdy tacy spece wypowiadają swoje teorie i stawiaja hipotezy podczas spotkań towarzyskich. Gorzej, gdy czynią to oficjalnie w mediach, na forach publicznych, licząc na poklask i uznanie niektórych środowisk politycznych. Często swoje dywagacje oparte na domysłach przedstawiają jako prawdy oczywiste, a te zaczynają " żyć własnym życiem" wśród słuchaczy radia toruńskiego, wśród różnego szczebla funcjonariuszy jednej z partii i ludzi raczej nieskłonnych do samodzielnego myślenia.
Ostatnio wsród speców bryluje pan Antoni M., który zaliczył ongiś wraz ze mną "internat" w Bieszczadach ( z którego - nawiasem mówiąc - zwiał i nie pokazał się do końca stanu wojennego). O ile jest człowiekiem zasłużonym w walce z komuną, to nie znaczy, że musi mieć rację we wszystkim, co mówi. I nie wszystko, co czyni, ma szlachetne motywy. Wszak jest tylko człowiekiem, w dodatku człowiekiem z pewnym skrzywieniem - pozostałością z czasów walki. I ma to "coś" w sobie, co posiada wiele osób marzących o wielkiej władzy i przed którymi cywilizowana Europa broni się od czasów ... ale zostawmy to w spokoju.
Pan Antoni M. już raz dostał "kawałeczek władzy" w swoje ręce... i co? Spieprzył - jak to mówi się powszechnie - sprawę teczek. Wydało mu się , że jest wielkim śledczym, a tu rozpoczął zupełnie po amatorsku rozpowszechniać niesprawdzone dane o swoich niedawnych towarzyszach podziemnej walki, z którymi w danym momencie był w nienajlepszych stosunkach. I co się stało? Stała się kompromitacja środowiska prawicowego, które - miast budować nową rzeczywisytośc posocjalistyczną - zaczęło między sobą prowadzić dziwną wojenkę, trwajacą do dziś jako otwarta pełna nienawiści wojna polsko- polska. Wtedy naród zaczął wołać: "komuno wróć" , a i teraz może opowiedzieć się za młodym Napieralskim, który nie ma za soba pezetperowskiej i tajniackiej przeszłości.
I potem zasłynął pan Antoni jako ten, który, jako minister rozbroił polski wywiad i kontrwywiad. Był bowiem specem - najpierw od teczek, potem od służb specjalnych. Dziś jest specem od katastrofy i spisku rządu PO i Rosji przeciwko polskiej elicie politycznej, która w tej katastrofie zginęła. Co tym razem z tego wyniknie? Czy znajdzie sie ktoś, kto tę przysłowiową "brzytwę" panu Antoniemu z rąk odbierze?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz