Trzymaj sie Lechu
Moje niepokoje
Lech Wałęsa powiedział prosto z mostu to, co myśli. Kto zna dobrze Lecha Wałęsę, to wie, że nie owija on słów w bawełnę i nie bawi się w dyplomację. Kto zna dobrze Lecha Wałęsę i jego język, powinien wiedzieć, że dosłowne odczytywanie wypowiedzi byłego prezydenta może prowadzić do błędnych wniosków. Kiedyś obiecał każdemu po „100 mln zł do ręki” i do dziś ludzie upominają się o to u niego przy różnej okazji. A nie o darowanie gotówki tu przecież chodziło, lecz o danie możliwości równo, każdemu do rozwoju własnej przedsiębiorczości. Obiecał puścić w skarpetkach wszelkiego rodzaju oszustów – zarzucono mu dyktatorskie i niedemokratyczne zapędy, gdy tymczasem chodziło o naprawienie prawodawstwa polskiego. Dziś wyraził swoje niezadowolenie manifestacją, a właściwie wręcz propagowaniem gejów i lesbijek, wskazując im miejsce „w ostatniej ławce albo nawet za murem”. No i rozpoczęło się larum. Słowa potępienia, wyrazy zniesmaczenia, zdziwienia, a nawet doniesienie do sądu.
Pisałem poprzednio o związkach partnerskich gejów i lesbijek, wyrażając swoje stanowisko wobec osób o odmiennej orientacji seksualnej i ich żądań. Przypominam, że jestem tolerancyjny wobec osób o odmiennej orientacji seksualnej, ale jestem przeciwny praktykom homoseksualnym, a zwłaszcza obnoszeniu się z tym. Nadal uważam, że ta odmienność jest odstępstwem od normy, sprzecznym z prawem naturalnym, a praktykowanie jest grzechem. Uważam również, że fakt posiadania takich skłonności nie powinien dyskredytować osoby ludzkiej i pozbawiać jej praw społecznych, politycznych, natomiast siłą rzeczy, taka osoba z natury pozbawiona zostaje możliwości wchodzenia w związek małżeński, czyli paramałżeński z osobą tej samej płci oraz adoptowania dzieci.
Reakcja mediów na słowa naszego noblisty zaczyna mnie przerażać. Wypowiedzi polityków odcinających się w ramach poprawności politycznej od wypowiedzi Wałęsy wprawia mnie w zdziwienie. Przecież oni wyraźnie czegoś się boją. Domyślam się nawet, czego.
Kiedy (ku mojemu zdziwieniu) szef konserwatystów brytyjskich, premier Cameron wymusił na posłach swojej partii głosowanie za związkami homoseksualnymi, zacząłem domyślać się, że to nie przypadek po ważnym szczycie unijnym, że uległ on naciskom jakiegoś silnego lobby homoseksualnego posiadającego przeolbrzymie wpływy w świecie polityki międzynarodowej. Nie dziwiłem się, gdy podobna ustawa przegłosowana została w parlamencie francuskim, bowiem tam socjaliści posiadają większość no i swojego prezydenta. Zdziwiłem się natomiast wiadomością, że rząd pani Merkel, reprezentującej przecież partię chadecką, zgodził się na formalne związki partnerskie homoseksualistów. Z niepokojem obserwuję też parcie premiera polskiego do ustanowienia związków partnerskich homoseksualistów w Polsce. Ostatnie zawirowania w PO, próba „spacyfikowania” konserwatystów, postawienie przez Donalda Tuska sprawy na ostrzu noża wyraźnie mnie zaniepokoiły. Czyżby uległ on tym samym naciskom? Jeżeli jeszcze weźmiemy pod uwagę fakt, że wszystko to rozgrywa się mniej więcej w tym samym czasie, to zaczynają mi w podświadomości odżywać wszystkie spiskowe teorie dziejów.
Z tego, co obserwuję, wyciągam wniosek, że mniejszość , która wywołała taką reakcję Lecha Wałęsy, ma poparcie bardzo silnego międzynarodowego lobby zdolnego terroryzować medialnie normalnie zorientowaną większość.
Lech Wałęsa powiedział prosto z mostu to, co myśli. Kto zna dobrze Lecha Wałęsę, to wie, że nie owija on słów w bawełnę i nie bawi się w dyplomację. Kto zna dobrze Lecha Wałęsę i jego język, powinien wiedzieć, że dosłowne odczytywanie wypowiedzi byłego prezydenta może prowadzić do błędnych wniosków. Kiedyś obiecał każdemu po „100 mln zł do ręki” i do dziś ludzie upominają się o to u niego przy różnej okazji. A nie o darowanie gotówki tu przecież chodziło, lecz o danie możliwości równo, każdemu do rozwoju własnej przedsiębiorczości. Obiecał puścić w skarpetkach wszelkiego rodzaju oszustów – zarzucono mu dyktatorskie i niedemokratyczne zapędy, gdy tymczasem chodziło o naprawienie prawodawstwa polskiego. Dziś wyraził swoje niezadowolenie manifestacją, a właściwie wręcz propagowaniem gejów i lesbijek, wskazując im miejsce „w ostatniej ławce albo nawet za murem”. No i rozpoczęło się larum. Słowa potępienia, wyrazy zniesmaczenia, zdziwienia, a nawet doniesienie do sądu.
Pisałem poprzednio o związkach partnerskich gejów i lesbijek, wyrażając swoje stanowisko wobec osób o odmiennej orientacji seksualnej i ich żądań. Przypominam, że jestem tolerancyjny wobec osób o odmiennej orientacji seksualnej, ale jestem przeciwny praktykom homoseksualnym, a zwłaszcza obnoszeniu się z tym. Nadal uważam, że ta odmienność jest odstępstwem od normy, sprzecznym z prawem naturalnym, a praktykowanie jest grzechem. Uważam również, że fakt posiadania takich skłonności nie powinien dyskredytować osoby ludzkiej i pozbawiać jej praw społecznych, politycznych, natomiast siłą rzeczy, taka osoba z natury pozbawiona zostaje możliwości wchodzenia w związek małżeński, czyli paramałżeński z osobą tej samej płci oraz adoptowania dzieci.
Reakcja mediów na słowa naszego noblisty zaczyna mnie przerażać. Wypowiedzi polityków odcinających się w ramach poprawności politycznej od wypowiedzi Wałęsy wprawia mnie w zdziwienie. Przecież oni wyraźnie czegoś się boją. Domyślam się nawet, czego.
Kiedy (ku mojemu zdziwieniu) szef konserwatystów brytyjskich, premier Cameron wymusił na posłach swojej partii głosowanie za związkami homoseksualnymi, zacząłem domyślać się, że to nie przypadek po ważnym szczycie unijnym, że uległ on naciskom jakiegoś silnego lobby homoseksualnego posiadającego przeolbrzymie wpływy w świecie polityki międzynarodowej. Nie dziwiłem się, gdy podobna ustawa przegłosowana została w parlamencie francuskim, bowiem tam socjaliści posiadają większość no i swojego prezydenta. Zdziwiłem się natomiast wiadomością, że rząd pani Merkel, reprezentującej przecież partię chadecką, zgodził się na formalne związki partnerskie homoseksualistów. Z niepokojem obserwuję też parcie premiera polskiego do ustanowienia związków partnerskich homoseksualistów w Polsce. Ostatnie zawirowania w PO, próba „spacyfikowania” konserwatystów, postawienie przez Donalda Tuska sprawy na ostrzu noża wyraźnie mnie zaniepokoiły. Czyżby uległ on tym samym naciskom? Jeżeli jeszcze weźmiemy pod uwagę fakt, że wszystko to rozgrywa się mniej więcej w tym samym czasie, to zaczynają mi w podświadomości odżywać wszystkie spiskowe teorie dziejów.
Z tego, co obserwuję, wyciągam wniosek, że mniejszość , która wywołała taką reakcję Lecha Wałęsy, ma poparcie bardzo silnego międzynarodowego lobby zdolnego terroryzować medialnie normalnie zorientowaną większość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz